
Opis forum
Administrator
Mroczny, ciemny i nawiedzony.
http://twojepc.pl/html/konkurs_epson_04/259.jpg
http://digart.img.digart.pl/data/img/99 … 396772.jpg
Offline
Miałem do wyboru wymuskany park oraz ciemny, dziki las. Oczywiście, że wybrałem to drugie. Natura ujarzmiona nigdy nie dorówna dzikiej.
Przez jakiś czas błądziłem wąskimi, prawie całkowicie zarośniętymi ścieżkami, płoszyłem wiewiórki i inne małe stworzonka i szukałem... sam nie wiem, czego. Ale podobało mi się to, o wiele bardziej niż siedzenie w internacie z Daiem i innymi.
W końcu zawędrowałem nad jeziorko. Słońce już zachodziło, więc widok był bardzo ładny. Korzystając z ostatnich jego promieni usiadłem na jakimś pieńku i zacząłem czytać przyniesioną książkę. Potem przyświecałem sobie latarka. Lektura wciągnęła mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłem, jak zapadły całkowite ciemności.
Offline
Znalazłem go po godzinie, siedzącego nad jakimś jeziorkiem. Czytał jakąś książkę.
Podszedłem do niego cicho i ukucnalem obok.
- Tutaj jesteś... może sie napijesz? - postawiłem przed nim butelkę, siadajac obok na trawie. Spojrzałem na niego z nadzieją.
- To tak przeprosinowo jakby, że tak wyszedłem i cie zostawiłem - usmiechnąłem sie lekko, ale i tak pewnie nie było tego widać. Było juz ciemno.
Offline
Drgnąłem lekko, słysząc jego głos nad uchem. Nawet nie zauważyłem, kiedy przyszedł. Było ciemno, a cykady zagłuszały kroki. Chociaż stąpał jak słoń, to musiałem przyznać.
- Och, dzień dobry, Die-kun. A raczej dobry wieczór. Jak ci minął dzień? O, dziękuję - powiedziałem, biorąc od niego butelkę. Nie spodziewałem się, naprawdę się nie spodziewałem, że będzie mu się chciało mnie przepraszać. W końcu byliśmy tylko współlokatorami... - Skąd wiedziałeś, że lubię nihonshu? To naprawdę miłe z twojej strony. Nie musiałeś się tak starać.
Upiłem łyk. Trochę dziwne w smaku, ale dobre. Bardzo dobre. Kolejny łyk, trochę większy. Jak się upiję, to będzie mnie musiał nieść do pokoju.
- Może napijesz się ze mną? - Podsunąłem mu butelkę. - Trochę głupio mi pić samemu.
Offline
- Męska intuicja - odpowiedziałem, gdy spytał o nihonshu. Uwaznie przyglądałem się jak pije, jak pociąga łyka, jak przełyka i oblizuje sie. Wspaniały widok.
- Dzien mi minął ... nudno. Gotowałem w kuchni rózne przekąski, jak wrózimy to możesz sie częstować - uśmiechnałem się i nalałem sobie alkoholu do kieliszka. Bawiłem się nim przez chwile w palcach, a gdy Tatsu patrzył w ziemię, albo w niebo, ukradkiem wylewałem na trawę obok, tak że NIE było mozliwosci, by to zauwazył.
- Rzeczywiscie dobre... - mruknałem po chwili.
Offline
Mam słabą głowę, więc wolałem nie pić wszystkiego za jednym razem.
- Hmmm... Ja spacerowałem po lesie, potem czytałem. W sumie też nic ciekawego. - Zaśmiałem się cicho.
Po winie czułem się nieco... dziwnie. Dziwniej, niż normalnie. Po raz pierwszy zauważyłem, jak przystojnym mężczyzną jest Die. Wysoki, dobrze zbudowany. Twarz o delikatnych rysach, z dużymi oczami i bardzo kształtnym nosem.
Cholera, o czym ja myślę?! I w dodatku... Nie wiem, kiedy i jak to się stało, ale siedziałem z głową opartą o jego ramię. Poderwałem się szybko, prawie wpadając do wody.
- Może chodźmy już do pokoju? - Spytałem, starając się rozładować sytuację. Miałem ogromną nadzieję, że nie zauważył mojego zachowania, a przynajmniej złożył to na karb zmęczenia. - Jest ciemno, a ja błądziłem tu tak długo, że chyba nie pamiętam, jak wrócić - wyjaśniłem, okropnie zażenowany.
Offline
Miałem tam ochote skakać z radości. Jedyne co zrobiłem to objąłem Tatsu i pogłaskałem po głowie. Przed nami jeziorko, w którym odbijały się święcące nad nami gwaizdy i księzyc... Pełen romantyzm.
E, nie moje klimaty. No, ale trzeba troche pocierpieć. I widziałem jak sie na mnie patrzy. Chyba działa. Błąd! Napewno działa.
Postawiłem go na nogi o powoli skierowałem w strone internatu.
Offline
Powlokłem się za nim jak skazaniec. Starałem się, naprawdę się starałem patrzeć w ziemię albo w niebo, albo gdziekolwiek, ale i tak zawsze mój wzrok lądował na jego biodrach. Bardzo kształtnych biodrach.
Niech to szlag.
Chciało mi się krzyczeć z radości, gdy przez gałęzie drzew przebiły się odległe światłą akademika. Chociaż nie... Tak naprawdę to wcale się nie cieszyłem. Przecież mamy wspólny pokój. I wspólne łóżko. Muszę się przenieść na kanapę. Definitywnie.
Offline
Szedł dalej za mną. Co za irytujący, cholerny... Zacisnąłem pięści.
Odwróciłem się do niego i spojrzałem w oczy - Jednak ja wolałbym by ci zależało, tak jak i mi zależy - powiedziałem cicho i nie czekając na odpowiedz, ruszyłem w stronę jeziora. Usiadłem pod drzewem i zamknąłem oczy. Dlaczego wyszystko musi być tak popieprzone?
Offline
- Die dzięki za popa.. - i co miałem mówić dalej, gdy po raz kolejny dziś przeżyłem szok. Stałem tak piec minut patrząc w miejsce gdzie stał. Wyglądałem jakbym ducha zobaczył czy inną zjawę z zaświatów. Po chwili ruszyłem w stronę jego drzewa i usiadłem tez pod nim tylko ze po drugiej stronie.
Offline
Podszedłem do Reity i zafundowałem mu pelne miłosci łupnięcie w plery.
- Idź z nim pogadaj i wyjasnijcie sobie wszystko. Moze nawet nie bedziesz musiał mieszkac ze mną w namioce. Pozwoł ze ja sie juz rozgoszczę... jesli jednak cos... to chetnie cie przyjmę - posłalem mu pokrzepiający usmiech i odszedłem z namiotem pod pachą.
Offline
I po co on przyszedł tu? Ktoś go zapraszał, bo ja sobie nie przypominam, zeby coś takiego było?
- Czego chcesz? - dobra, to nie było miłe - Jeszcze przed chwilą coś gadałeś o wzywającym cię łonie natury, czy coś, nie? Chociażbyś usiadł koło mnie. - spojrzałem na jezioro.
Offline
- No skoro Ci moje towarzystwo nie przeszkadza..- przesunąłem się tak by siedzieć obok chłopaka i spojrzałem na niego nieco zdziwiony - Łono natury może mnie sobie wzywać, nie znoszę spać w namiocie, oglądać pająków i innych glist. Do tego mi dupa marznie, a to nic przyjemnego - wymruczał pocierając dłonią o dłoń, czyli rozgrzewając się.
Offline
Znalazłem go w środku lasu. Nie zauważył mnie, więc mogłem przez chwilę bezkarnie obserwować jego żałosną walkę z namiotem. Trzeba przyznać: nie znał się na tym. W końcu się zlitowałem.
- Die, co ty, do cholery, robisz?
Offline
Odwróciłem się gwałtownie wypuszczając z rąk śledzie. Cofnałem się i runałem na moją postawioną, niezbyt solidną konstrukcję.
- Eeeetto... ja? Staram się postawić namiot - nie wiem po co ta złość w jego głosie. Nachyliem się znów, zawiązujac sznur na śledziu a potem wbijajac go w ziemie. Zastanowiłem się co dalej. Opadłem na czworaki i wczołgałem się do środka tego czegos w czym mam spać. Tylko co zrobić z tym metalowym drążkiem?
Ostatnio edytowany przez Die (2008-03-18 18:15:02)
Offline