Opis forum
Administrator
Starsza pani fuknęła na was urażona i zapominając o ulotce odwróciła się na pięcie. A pies, kiedy tylko Kai się nachylił zaczął głośno szczekać. Odeszła owa babcia mrucząc na was pod nosem jakąś ohydną klątwę, pewnie parszywiejecie. Jednak nie mieliście czasu się nad tym zastanawiać, kiedy... do pana przebranego za loda podbiegła całkiem spora zgraja dzieciaków. Zaczęły go obskakiwać, piszczeć i chichotać. Jedyną sensowną wypowiedzią z tego zgiełku, jaką udało wam się wychwycić było ”Chcemy loda, daj kawałek”
Offline
- Gadasz jak moja matka. Pewne podobieństwa to są nawet w wyglądzie -Patrzyłem na to najpierw z rozbawieniem, słuszna kara go spotkała. Za chwilę jednak zrobiło mi się go żal, złapałem go za rękę próbując odciągnąć od dzieciaków – Ale matkę by w takiej sytuacji uratował. W sensie uciekamy – dodałem jakby miał jeszcze jakieś wątpliwości czy podjąć walkę.
Offline
Wyrwałem rękę i posłałem mu wściekłe spojrzenie.
- Jak chcesz to uciekaj, tchórzu. Ja lubie dzieci - ostentacyjnie obróciłem sie do niego plecami i ukucnałem, zagadując do bliżej stojącego dzieciaka.
- Lubisz lody? - i wcisnałem mu ulotke.
-To daj to swoim rodzicom, napewno ci kupią - wyszczerzyłem się dumnie.
Offline
Administrator
Jak nie pies to dzieciak spróbował go ugryźć w du... no w kostium. A dziecko, które dostało ulotkę spojrzało na niego z istną nienawiścią – Ja chce lodaaa... Ten pan nie chce mi daaac – i się rozpłakało. A płakało tak głośno, że cała ulica słyszała i wszyscy patrzyli któż to tak dziecko katuje. Inne dzieci zaczęły mu wtórować, kiedy zorientowały się, że przebranie jest niejadalne.
Offline
Może i Ty je lubisz, one Ciebie nie... – zauważyłem z wrednym uśmiechem. Stałem i patrzyłem na całe zajście z góry. Spojrzałem na swoje ulotki... No dobra. Nie chciał pomocy to niech się teraz sam z tymi dziećmi meczy. Podszedłem do jakiegoś starszego pana – Ma pan wnuczka? Na pewno. W tym sklepie znajdzie pan dla nich prezent prawie za darmo – chyba nie byłem zbyt przekonujący w tym stroju, śmierdzący. Mężczyzna po prostu przesiadł się na ławkę obok.
Offline
Prawie sie popłakałem. Rzuciłem tymi ulotkami na ziemie i odszedłem ignorując i Reite, i dzieciaki, i strój, który ograniczał mi ruchy, i cały ten pieprzony świat.
Usiadłem na ławce (jakims cudem) i zapaliłem papierosa. Ja chce do domu.
Offline
Administrator
Dzieciaki jeszcze chwile pociągały nosami i patrzyły na niego otępiałe. Podeszły i przytuliły się do niego, przy czym moczyły mu strój. A właściwie każde z nich po kolei go obejmowało. Zabrały grzecznie ulotki i ruszyły z cała stertą do rodziców. Dorośli jednak wzięli je i najzwyczajniej w świecie wyrzucili do kosza. Nawet nie patrząc do na papierze nadrukowane było.
Offline
Dosiadłem się do niego i westchnąłem cicho – Chyba zawaliliśmy – wykrzywiłem usta w czymś, co zapewne miało być uśmiechem. – No nie miałem racji jednak nie są takie złe – powiedziałem, kiedy zobaczyłem, co ta zgraja robi. Wlały w me serce nadzieje. - Nos do góry, damy radę – poklepałem go po ramieniu, a następnie wstałem i z zabrałem torbę z ulotkami – Już prawie koniec – spróbowałem pocieszyć sam siebie.
Ostatnio edytowany przez Reita (2008-03-15 17:44:01)
Offline
Zafascynowany dziećmi, mało zwracałem na niego uwage. Zauwazyłem, ze wstał, wiec tez to zrobiłem. Co jak co, ale nie chce sie zgubić w tej dziurze, w przebraniu rozka. Jak ja to sam zdejmę? Rozejrzałem sie za moimi ulotkami, ale okazało sie, że dzieciaki wzięly wszystko. Zadowolony podszedłem do Reity.
- No, koteczku, to teraz ty sie pobaw, a ja pójde na lody... - zazartowałem.
Offline
Administrator
Robiło się już ciemno, ale temperatura nie spadła. Kiedy tak zaczęliście dawać ulotki ludziom z szerokim uśmiechem i werwą przyjmowali je. Podeszliście do pani z pięcioletnią córeczką, widocznie wracali ze spaceru, ta zaproponowała wam zdjęcie. Wyjęła aparat i kazała się ustawić. Dziewczynka pociągnęła lekko kotka za ogon, po czym stanęła na paluszkach i zapytała cicho czy ten weźmie ją na ręce.
Offline
Kiwnąłem głową i złapałem ją w pasie. Usadziłem sobie na barana i wyszczerzyłem się. Cały czas ją trzymałem, by czasem nie spadła. Trzeba przyznać humor mi się poprawił, ale zaczęło dokuczać zmęczenie. Lubiłe, zdjęcia, naprawdę lubiłem zdjęcia - Trzymaj się mocno mała...
Ostatnio edytowany przez Reita (2008-03-15 17:59:44)
Offline
Usmiechnałem się szeroko i przytuliłem do Reity, pozując do zdjęcia.
Potem oczywiscie skasowałem za ów zdjęcie, bo niby czemu miałbym tak gratis dzielić się swoim wdziękiem. I Reitą.
Ulotki się skończyły, tak więc również chwyciłem mojego kotka za ogon i pociągnałem lekko.
- Wracamy? -
Offline
Administrator
Pani oczywiście z uśmiechem poszła. Na ulicach nadal kręciło się sporo ludzi. Na rynku paliły się latarnie. Ogólnie ów wieczór był całkiem ładny, w ciemności też trudniej było dostrzec ich dziwne stroje. Nikt już was nie zaczepiał...
Offline
- Ej uważaj, bo mi go urwiesz... - Zaśmiałem się cicho a następnie zabrałem pustą torbę. - Nie było tak źle. A wszystko dzięki mojemu urokowi osobistemu - omal nie parsknąłem śmiechem. - Dobra tylko wiesz, ja mam słabą orientacje w terenie.... - mówiłem trochę zakłopotany a policzki zaczerwieniły mi się od mrozu.
Offline
Zignorowałem uwagę o urwaniu ogona.
- W najrogrszym wypadku zostanie ci jeden - zasmiałem się i zatrzymałem jakąs taksówkę.
- Urokowi? Masz racje, ale napewno nie twojemu - prychnałem i wsiadłem do samochodu.
- Eee... do ... tego internatu za miastem prosze... -
Offline